piątek, 30 listopada 2012

Kalendarz adwentowy raz jeszcze

Jeszcze raz kalendarz adwentowy, tym razem syntetyczne zestawienie, na potrzeby konkursu :-)
No i kalendarz numer 2, który zostaje u nas, już gotowy, tylko jeszcze zadania i niespodzianki trzeba przygotować. Uff, zdążyłam, i nawet udało się zrobić to w tajemnicy.

czwartek, 29 listopada 2012

Kalendarz adwentowy





Pierwszy z dwóch kalendarzy adwentowych, już w drodze do nowego domu, udoskonalona wersja kalendarza z tego tutoriala, z opcją dopasowywania ilości dni adwentowych poprzez doczepiane kieszonki, z tyłu kieszeń mieszcząca teczkę A4, na dodatkowe, niemieszczące się w kieszonkach niespodzianki, zapas papierów do zadań plastycznych. Planowane wypełnienie: karteczki z różnymi zadaniami, które postaram się tu spisać. Na razie kończę drugi, żeby zdążyć na pierwszą adwentową niedzielę :-)

środa, 28 listopada 2012

Piłeczka metkowniczka

Krótkie szycie, krótka notka, przyjemnie się szyje, cieszy oko (moje), mam nadzieję, że ucieszy też oko, rączki i paszczę ;-) przyszłej właścicielki. Recykling z dziurawych ubranek, które pozostały, bo ładne, bo szkoda, bo "przyda się" :-)
Instrukcja szycia tutaj

piątek, 2 listopada 2012

Ręka, która myśli. Kilka słów wstępu

Ręka, która myśli

„Nie ma nic lepszego nad dzieło rękomyśli. Gdy myśl używa sama siebie, bez udziału rąk, wówczas krąży w kółko i zbyt się rozpędza (...). Ręka, która myśli i nadaje kształt gliny lub pisanego słowa, spowalnia umysł do tempa kroku innych rzeczy, poddając go władzy czasu i przypadku.” (Ursula K. Le Guin, Wracać wciąż do domu, Wydawnictwo "Prószyński i s-ka", 1997 r.)

Często bywa tak, że myśli krążą, leniwie dryfują, nerwowo przemykają przez głowę, ganiają jedna drugą - to bywa dość męczące. Uświadamiam sobie ogrom spraw, którymi powinnam się zająć, moją ograniczoną moc sprawczą, a to nie działa na mnie dobrze. Jednak, kiedy zaczynam je porządkować, pisząc, szkicując, z tego chaosu, powoli zaczynają się wyłaniać jakieś kształty, na początku nieporadne, ale z czasem coraz bardziej sensowne. I to działa na mnie dobrze, a bywa że są z tego jakieś wymierne korzyści, w postaci garnka, poszewki na poduszkę, zaszytych spodni.

Od piętnastu lat zajmuję się ceramiką, ostatnio niestety bardzo, bardzo rzadko, ale nie rezygnuję z poczucia bycia garncarką. Glina jest tworzywem najbliższym mojemu sercu, a przygoda, jaką jest garncarstwo, w tym także garncarstwo zaangażowane przez archeologię doświadczalną, wiąże się z osobami, które są mi bardzo bliskie.

Od niedawna, w wyniku rachunku sumienia, do którego popchnęła mnie lektura kilku blogów poświęconych minimalizmowi i prostocie życia*, zaczęłam szyć. Stojąc przed dylematem: czy pozbyć się tych wszystkich fatałaszków, szmatek, wstążek, chomikowanych, bo "przyda się", czy jednak zrobić coś, żeby te "przydasie" rzeczywiście się przydały, posłuchałam tej tęsknoty twórczej, potrzeby odzyskiwania rzeczy nieużytecznych i nabyłam maszynę do szycia.

Na tym blogu chciałabym przede wszystkim pokazywać efekty utylizacji przydasiów, taki mały Zakład Przetwórstwa Materiałowego :)

Na początek, dość ambitny projekt dla osoby początkującej w obsłudze maszyny do szycia, zestaw ubranek dla lalki:







*Jeśli Was to zaciekawiło, to warto zerknąć na początek tu, a potem może tu i tu. Stron poświęconych minimalizmowi, prostocie życia jest dość sporo, ale ponieważ dla mnie to był tylko impuls do dalszych przemyśleń, nie będę rozwijać tematu, a poszukiwania pozostawię zainteresowanym.